Diety te są oparte całkowicie na roślinach, z 100% wyłączeniem pokarmów odzwierzęcych i stanowią obecnie jeden z dwóch głównych nurtów, trendów, żywieniowych.
Dieta ta jest bardzo lobbowana przez przeciwników mięsa, przemysł VEGE/VEGAN z pełną hipokryzją, fałszowaniem wyników badań i kłamliwą propagandą włącznie.
Na wstępie zaznaczę, że próbowałem dietę roślinną przez kilka miesięcy, w następstwie której rozsypał oraz rozregulował mi się cały organizm.
Artykuł ten dedykuję osobom, które ideologicznie i „sekciarsko” podchodzą do VEGE/VEGAN jak do religii, uważając, że jest to jedynie słuszne moralnie i zdrowotnie rozwiązanie dla całej populacji ludzkiej.
Za namową profesjonalnej i dyplomowanej dietetyczki (mgr. dietetyki – nie żadne tam godzinne kursy on-line) obejrzałem netflixową superprodukcję „The Game Changers”, która w samych superlatywach przedstawiała diety roślinne i ich zastosowanie wśród sportowców zawodowych i extremalnych (np. Ultra-Maratończyków).
Film lobbował nawet Arnold CzarnyMurzyn, więc jak można było nie wierzyć mistrzowi świata w kulturystyce, wielkiemu Konanowi Barbarzyńcy, Terminatorowi itd. .
Ponieważ uprawiałem kilka godzin sportów dziennie, w tym pływanie w otwartych akwenach i pływanie zimowe, więc podszedłem do tematu z pełną wiarą i zaangażowaniem.
Przed rozpoczęciem diety miałem 176cm wzrostu przy wadze 68kg i lekkoatletycznej budowie ciała (szczupły, żylasty mięśniak), z bardzo małą ilością tkanki tłuszczowej.
Z produktów „zwierzęco-podobnych” jadłem tylko ryby raz w tygodniu, a resztę próbowałem ogarnąć owocami, warzywami, sokami.
Warzywa i owoce myłem w wodzie z sodą oczyszczoną, tak aby ubić pestycydy i wszelkie inne zarazki.
Pomimo suplementowania wszystkich ważnych witamin w podwójnych dawkach, okazało się że mam bardzo ostre skurcze i bóle mięśni.
Dietetyczka uspakajała mnie, że organizm w ten sposób oczyszcza się z toksyn i okres adaptacji może potrwać miesiąc lub dwa.
Pomimo ciągłego jedzenia niemalże wiader „paszy”, chudłem w oczach i tyle samo czasu co na jedzenie, spędzałem w toalecie.
Kondycja, sprawność fizyczna leciała na łeb na szyję, a do zimnej wody już nie mogłem nawet wchodzić.
W efekcie diety przez 2 miesiące schudłem 8kg z czego 6kg z mięśni, a tkankę tłuszczową praktycznie wyzerowałem.
W tym momencie czułem się jak oderwany od ziemi i rzeczywistości, włączał mi się „efekt Zombie”, słaniałem się na nogach przy prostych aktywnościach fizycznych, a o sportach nie było nawet mowy.
Jedyną energię dawały mi na krótko (góra pół godziny) węglowodany i cukry (szooty insulinowe).
Byłem rozchwiany emocjonalnie, umysł mi szwankował i nie potrafiłem nawet racjonalnie myśleć.
Miałem „VEGE Wkooorwa”, irytowało mnie wszystko i wszyscy.
Za namową mojego kolegi, z którym razem uprawialiśmy pływanie zimowe w jeziorze i znał moje wcześniejsze możliwości, poszedłem do zaprzyjaźnionych „alternatywnych uzdrowicieli i ogarniaczy”.
Pamiętam że pierwszą rzecz, którą powiedzieli jak mnie zobaczyli było: „Co ja zrobiłem tej dietetyczce, że chciała mnie zabić” ;). Dało mi to mocno do myślenia i ocuciło z ideologi VEGE/VEGAN.
Okazało się, że dieta wege rozszczelniła mi jelita (prawdopodobnie w wyniku pestycydów, pomimo kilkuminutowej kąpieli i dokładnego mycia wszystkiego w sodzie-oczyszczonej).
Dodatkowo stwierdzili u mnie zespół jelita drażliwego, Candidę, pasożyty, wyziębienie organizmu i kilka innych niefajnych rzeczy.
Wtedy przestałem bezkrytycznie patrzyć na VEGE/VEGAN i zacząłem szukać anomalii w internecie, oraz edukować się w kierunku moich problemów zdrowotnych i dolegliwości.
Okazało się że zespół jelita drażliwego wymaga spożywania pokarmów „Low FODMAP” nie fermentujących w jelitach, czego w menu Vege jest bardzo mało, lub są bardzo mało kaloryczne, więc nie sposób się nimi wyżywić, utrzymać mięśnie, tkankę tłuszczową itd. .
Spożywanie produktów „High FODMAP” powodowało natychmiastowe biegunki i „strefę zrzutu” tego co się zjadło.
Tak na prawdę w trakcie diety VEGE umierałem z głodu, bo nie przyswajałem żadnych pokarmów i minerałów, gdyż organizm wszystko wydalał.
Naturalną też rzeczą okazała się drożdżyca (Candida Albicans), która w momencie wyjałowienia jelit i uszkodzenia mikro-flory, zaczęła rozrastać się i dominować.
Jest rzeczą oczywistą, że drożdżaki żywią się cukrem, więc dieta owocowa, sokowa, warzywna w tej kwestii nie pomogła.
Kolejną rzeczą, którą zrozumiałem w czasie mojej samo-edukacji jest fakt, że mózg i hormony wymagają tłuszczu, z którego się wyzerowałem. Stąd też były huśtawki emocjonalne, szalejące hormony i szwankujący mózg.
W tym momencie zacząłem szukać czegoś przeciwnego do VEGE/VEGAN, co będzie w symbiozie z moimi dolegliwościami i zastanymi warunkami startowymi.
W ten sposób trafiłem na KETO i Carnivore, który był biegunowo odmienny od VEGE/VEGAN i po jakiś 2 tygodniach mój stan fizyczny i umysłowy mocno się poprawił, po spustoszeniu jakiego dokonała dieta wege.
Reasumując i wracając do tytułowych pułapek diety VEGE/VEGAN w oparciu o zdobytą wiedzę i moje personalne doświadczenia opisane wcześniej:
- Diety roślinne (poza KETO VEGE/VEGAN) opierają się głównie na odżywianiu węglowodanami i cukrami
- Powoduje to alergie pokarmowe, wziewne, egzemy, uczulenia, zapalenia itd.
- W przypadku ludzi szczupłych, z małą ilością tkanki tłuszczowej możemy sobie „nabroić” w gospodarce hormonalnej, pracy mózgu, jelit, itd.
- Poza nawożeniem i opryskami przez rolników, rośliny same wytwarzają pestycydy (w obronie przed roślinożercami) aby wegetować i się rozmnażać. Pestycydy niszczą i rozszczelniają błony śluzowe, żołądek, jelita u człowieka, gdyż rośliny nie są trawione przez kwasy żołądkowe jak u zwierząt roślinożernych (u których fermentacja pokarmu przebiega w żołądkach). Człowiekowi wystarczy jednorazowe zjedzenie pestycydów („do pierwszej skuchy”), żeby uszkodzić szczelność jelit, co w zasadzie kończy dalszą „bezpieczną przygodę” z VEGE/VEGAN, gdyż pestycydy, trucizny, toksyny przedostają się bezpośrednio do krwioobiegu bez żadnej ochrony i zaczynamy się podtruwać sami przy każdym posiłku.
- szczególnie jedzenie surowych warzyw, owoców powoduje, że jemy 100% toksyn, pestycydów, bakterii (dobrych i złych) bez ich neutralizacji.
Konieczne jest bardzo dokładne mycie/kąpiel np. ozonowanie lub w sodzie oczyszczonej, które neutralizują produkty z wierzchu.
Warto obrabiać termicznie produkty, pomimo utraty części minerałów, witamin, ale neutralizujemy także znaczną część pestycydów, toksyn, pasożytów, itd. - Diety roślinne są bardzo trudne do ogarnięcia w sytuacji chorób jelit (np. Jelito Drażliwe, Drożdżycę, przeciekające jelita, itd.).
- W naszym klimacie konieczna jest dodatkowa energia/kalorie do ogrzania organizmu (~9 miesięcy w roku), więc trzeba jeść znacznie większe ilości żywności VEGE/VEGAN niż latem. Dodatkowo zaleca się ją podgrzewać, żeby nie wyziębiać ciała i nie tracić dodatkowej energii na ogrzanie pokarmu w żołądku. Polska to nie Floryda – „Sory taki mamy klimat”.
- Produkty VEGE/VEGAN nie mają wszystkich minerałów i witamin, które znajdują się w produktach pochodzenia odzwierzęcego. Konieczne jest ich suplementowanie w znacznie większym stopniu niż w innych dietach.
- Wątroba ludzka potrafi zmagazynować wszystkie witaminy i minerały na maksymalnie 3 lata, więc po wykorzystaniu zapotrzebowania na dany minerał następuje jego deficyt, którego brak nie jest już utożsamiany z dietą ciągnącą się od kilku lat (bezwładność do 3 lat). Po kilku latach mogą zacząć dziać się dziwne rzeczy z naszym organizmem.
- Dietę roślinną należy traktować i testować indywidualnie dla każdej osoby, uwzględniając grupę krwi („A” jest „VEGE/VEGAN friendly”, „0” – mięsożercy, „B” – mięsożercy+Vege), tolerancje pokarmowe, alergie, choroby, preferencje żywieniowe, itd. Koniecznie należy słuchać swojego organizmu a nie ideologów i opłaconych influenserów VEGE.
Dodaj komentarz